Od razu jak tylko skończyłam posta o pielgrzymowaniu to przyszło mi do głowy, by właśnie o tym teraz napisać. Lubię wszelkiego rodzaju aktywność.
Bieganie daje mi energię, wyzwala moc i dobry nastrój, czyści zmęczony różnymi sprawami umysł. Po bieganiu czuję się lżejsza, nie tylko w sensie fizycznym ale i duchowym.
Sama nie wiem kiedy, bieganie stało się moją pasją i pewnego rodzaju coroczną tradycją - zaraz wyjaśnię, o co w tym chodzi.
Początki były niewinne, bo w czasach młodości. Już od dawna interesowałam się sportem. Lubiłam bardzo piłkę nożną, sporty zimowe, rower. Jednak bieganie na czas w okresie szkolnym było dla mnie bardzo stresujące. Śmieszne, ale dystans 600 czy 800 metrów był dla mnie mega długi ;-) Jak się później okazało, stać mnie na 5 km.
W czasach studiów myślałam, że to chyba koniec ze sportem.... Oczywiście były zajęcia do odbębnienia na uczelni, ale to tylko tyle. Zdarzyło mi się przytyć. ;-)
Z inspiracji pewnej osoby w roku 2015 zaczęłam bardziej cisnąć z tym bieganiem, stare wspomnienia wróciły, i tak zaczęłam startować w biegach organizowanych przez Stołeczne Centrum Sportu Aktywna Warszawa - chodzi o Bieg Konstytucji 3 Maja. Nie przygotowywałam się do tego specjalnie długo. Powiem szczerze, że ten pierwszy start był dla mnie mega prosty, czułam się lekko i pewnie, po prostu byłam ciekawa trasy i w ogóle jak to będzie. Powiem szczerze, że w najśmielszych snach nie spodziewałam się, że ci ludzie i ta atmosfera dadzą mi takiego kopa! Czułam się jak na mega profesjonalnej imprezie. Na koniec byłam z siebie mega dumna, że się udało. A trasa przyznam szczerze była dość rozmaita. W sumie to ciężko się biegnie po asfalcie. Łatwiej jest po zwyczajnych ścieżkach. Do tego po mniej więcej połowie biegu było mega wzniesienie, na co szczególnie nie byłam przygotowana, bo to inny styl biegania i technika, ale jakoś się udało, choć trochę tam straciłam. Czas tego biegu był najlepszy spośród wszystkich moich późniejszych startów, pewnie dlatego, że byłam szczupła w tamtym okresie. ;-) Niesamowite wzruszenie na mecie! Pierwszy medal.... :-)
Tak się podjarałam bieganiem w maju, że również pobiegłam w Biegu Powstania Warszawskiego 25 lipca tego samego roku na tym samym dystansie 5 km. Niestety w kolejnych latach nie było to możliwe, ponieważ w tym biegu zaczęła obowiązywać trasa na 10 km, na co jeszcze nie mogę sobie pozwolić, choć jestem coraz bliżej. Był to co ciekawe bieg nocny koło 21.00, a nie o 11.00, jak zdążyłam się już przyzwyczaić. Było gorąco, duszno, przed burzą. Wysiłek mega!!! Ale klimat niesamowity, naprawdę niemalże magiczny.
Kolejny bieg 3 Maja był inny, podobnie jak z pielgrzymowaniem. Wydaje mi się, że było trochę ciężej. Możliwe, że był po prostu większy upał. Kolejny medal do kolekcji.
Ten bieg w 2017 roku był najtrudniejszy, najbardziej męczący. Chyba po raz pierwszy naszły mnie myśli w trakcie biegu, by zrezygnować. Było bardzo zimno jak na maj. Z drugiej strony to chyba lepiej jak jest chłodniej, a nie upalnie. Dla mnie najgorsze jednak są deszcz i wiatr. Na szczęście jakoś nie przypominam sobie strasznych warunków biegowych przez te lata, a biegam regularnie w tej imprezie już 5 lat! Nie wiem, kiedy to zleciało. Tutaj odkryłam też możliwość zamówienia profesjonalnych zdjęć od organizatora, z czego zaczęłam korzystać.
Fajne są te zdjęcia, bo widzę na nich, jak zmieniałam się każdego roku, jakie miałam włosy, figurę itd. Kolejny bieg to kolejna nowa fryzura ;-)
No i ostatni bieg 3 Maja, w sumie bardzo lekki i przyjemny, może dlatego, że nie robiłam sobie jakiejś spiny. Pomyślałam, że zrobię co mogę, a dalej się zobaczy. Spokój, technika i się udało. :-)
Także co - zachęcam do biegania, bo naprawdę można się wkręcić, ale oczywiście wszystko z umiarem i zdrowym rozsądkiem. Ja się nie katuję treningami, ale oczywiście przed biegiem potrenować i się zmobilizować do ćwiczeń wytrzymałościowych, kondycyjnych na siłowni - polecam! :-)