Wielki powrót i wakacyjne wspominki z Kazimierza Dolnego! :-)

Witam serdecznie po dłuuugiej przerwie w pisaniu. :-)

Chciałabym podzielić się wspomnieniami z wakacji.

Ten czas między innymi spędziłam w Kazimierzu Dolnym. Było to niespełna parę dni, ale ten wyjazd na długo pozostanie w mojej pamięci. 

Dlaczego?

Samotny wypad do miasta liczącego niecałe trzy tysiące mieszkańców miał swoje zalety, chyba głównie.




Kazimierz Dolny jest bardzo nastawiony na turystykę, stąd w tym wakacyjnym czasie można było się spodziewać ogromnej rzeszy turystów pomimo pandemii. Muszę przyznać, że jednak nie spodziewałam się takiej ich ilości!

Turystyka, czyli dostęp do punktów gastronomicznych, noclegowych, pamiątkarskich był bardzo ułatwiony. Pod tym względem nie można narzekać. Zatrzymałam się w pokoiku w domku dla turystów. Prosty naturalny styl, łazienka, TV, czajnik elektryczny, naczynia, czyli wszystko co jest niezbędne.




Nawet mnie zaskoczył fakt, że potrafiłam się ogarnąć w obcym dla mnie mieście. Przyjechałam busem z Warszawy. Z dworca prosto na pizzę ;-) no i poszukiwanie noclegu, ponieważ walizka trochę przeszkadzała. Dzięki nawigacji w telefonie trafiłam oczywiście motając się w drodze.

Przywitałam się z gospodynią i do pokoju. Bardzo mi się spodobał. Wiedziałam, że to będzie piękny czas tylko dla mnie!

Po krótkim odpoczynku w miasto! To był totalny spontan.

W rynku zauważyłam fajne jeżdżące samochodziki - przewodniki. No i wsiadłam na godzinną przejażdżkę po mieście, a co mi tam, nie pali się nie?

Najbardziej spodobała mi się wizyta w wąwozie. Kazimierz z tego słynie.







W tym dniu to udałam się jeszcze na wieczorną Mszę i długi spacer wzdłuż Wisły. Posiłek miałam w upatrzonej budce z frytkami, plackami ziemniaczanymi, goframi, czyli same przyjemności, i jakoś tak wyszło, że "stołowałam się" tam do końca pobytu. :-)

Kolejne dni pokazały, że nic nie da się zaplanować, że po prostu trzeba oddać się chwili, bo okazuje się, że czekały mnie naprawdę fajne rzeczy, których nie planowałam.


Następnego dnia załapałam się na godzinny rejs promem. :-) Piękne przeżycie, słońce, spokój, beztroska, szum wody, totalny luzik!





Miałam wielkiego powera, więc później udałam się (oczywiście spontanicznie) na Wzgórze Trzech Krzyży, gdzie widnieją trzy nawiązujące do Golgoty krzyże postawione w roku 1708. Miały one upamiętniać liczne ofiary zarazy morowej, która miała miejsce na tych terenach. Ze szczytu wzniesienia maluje się piękny widok na panoramę miasta.



Zamek w Kazimierzu też warto odwiedzić. Jest to zespół fortyfikacji obronnych z XIII i XIV wieku.







Powiem tak - naprawdę warto odwiedzić to miejsce, nawet w weekend. Najbardziej zapadły mi w pamięć te długie spacery wzdłuż Wisły, piękne zachody słońca. Wspaniały czas na doładowanie baterii tak niezbędnych do powrotu do pracy. 

Już tak mam, że lubię być sama sobie sterem i okrętem, więc polecam taki wypad osobom, które lubią podążać przed siebie bez zbędnej rozkminy. ;-)






Do zobaczenia (w) Kazimierzu! :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz